Takie cudo upolowałam wczoraj na wyprawie do Rzeszówka- pojechałam kupić spodnie moim córkom, które nie wiadomo czemu rosną nic nie jedząc...
Spodnie też kupiłam jakimś cudem...
Mąż pędzi jutro po kanarka - tamtego musiałam sprzedać napalonemu klientowi kwiaciarni...
"Orange" pojechał do Paryża- oby był tam szczęśliwy i śpiewał tak jak u nas w kwiaciarni
A teraz zapowiadane mini : 10x10 - takie małe , a pracy tyle samo co z tymi większymi i jeszcze trzeba zmieścić to wszystko co sobie człowiek wymyśli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz