Miałam go dwa miesiące w domu, zawadzał w spiżarni ,
ale kompletnie brakowało czasu , żeby go skończyć...
I dzisiaj w końcu jest gotowy:
W między czasie było stado notesów dla wychowawców moich córek,
kartki z podziękowaniami i oprawianie futerałów na długopisy,
ale cóż aparat się rozładował ,a prezenty trzeba było wręczyć... przepadło...
Mam tylko jedną , skromną kartelusię na wyjątkowe święto:
Oczywiście , że w pudełku....
Scrapowanie poszło w las- nie mam czasu , ani ochoty...
Mam pilniejsze roboty... ogródkowo- garażowe...psoty!
Pozdrawiam Tych ,co tu jeszcze czasem zaglądają:)
xoxo Malina
2 komentarze:
Jak miło Cię znów zobaczyć. Krzesło odjazdowe, a karteczka cudna, bardzo wysmakowana:)
Buziaki
tron boski bardzo wysmakowany i aligancki , mam nadzieją że cos tych twoich psot miłego wyniknie rozumiem Cie doskonale ja też uwielbiam latem gzrbać w ziemii buziaki Ewa
Prześlij komentarz