Żeby nie było ,że się obijam...
Własnoręcznie zdarłam lakier z boazerii- ręcznie , papierkiem ściernym w dużej ilości...
Pomalowałam wałeczkiem.... jedyne trzy warstwy farby akrylowej...
A na koniec lakierowałam szerokim pędzlem, żeby było widać strukturę pędzla:
Literki z Tchibo- mąż mi powiesił, bo fujara nie opanowałam jeszcze wkrętarki...
Lustro i szafeczka na klucze były granatowe... z połyskiem...-
mąż miał dawno temu fazę na ciemne ściany...
A teraz ja latam z wałkiem po całym domu i co wpadnie w rękę na biało miziam...
Nawet szybę w drzwiach pomalowałam- ma teraz piękną, widoczną strukturę
Pierwsza moja hortensja, która zakwitła w przy garażowym ogródku -
suszy się ...cudności
I jeszcze moje ulubione miejsce w domu :
Co prawda ściana jest do poprawki, bo mój mąż ma obsesję na żółte ściany,
Ale korek już zamówiony- Będę kleić w weekend-
oczywiście zamówiłam białą wersję...
Pomalowałam też mały stolik do kawy na trawie i fotele wiklinowe,
ale ponieważ czekam na zabudowę wnęki-
cała garderoba mojego najmilejszego męża jest na holu ,
woda z nieba się leje i nie mam gdzie zrobić zdjęć...
Więc to już następną razą- jak się aura przejaśni
Buziole posyłam
xoxo Malina
6 komentarzy:
Gratuluje pomyslowosci i wykonania, biel jest piekna a Twoja praca godna podziwu
Pięknie u Ciebie:)
Białości są piękne :) Co do żółtego, to mam dokładnie jak Twój małżonek, nie lubię.
ojjj u mnie tez by sie przydało malowankooo... tylko kiedy ??? uff
Zapraszam Cię do zabawy w "10"
Pozdróweczka:)
witam super pani wyszły te ściany ja także mam zamiar się ruszyć z takim samym remontem w kolorze pastelowej orchidei pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mój blog stylowe inspiracje graszel.Grażyna.
Prześlij komentarz